Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2018

Spotkania indywidualne

Po złożeniu kompletu dokumentów, kolejnym namacalnym krokiem w procesie adopcyjnym były spotkania indywidualne. Wymaganymi dokumentami w naszym przypadku były: odręcznie napisane życiorysy, czyli kartka, pióro i piszemy skrócony odpis aktu małżeńskiego, czyli trzeba udać się do odpowiedniego urzędu zaświadczenia lekarskie: jedno od lekarza pierwszego kontaktu, o ogólnym stanie zdrowia, drugie od psychiatry o naszym zdrowiu psychicznym (oba zaświadczenia dotyczą braku jakichkolwiek przeciwwskazań do zostania rodzicami adopcyjnymi) zdjęcia, własne ;) podanie do ośrodka, ten dokument nie musi być napisany odręcznie, jak najbardziej można wydrukować (w nim pokrótce piszemy dlaczego zgłaszamy się do ośrodka adopcyjnego i prosimy o pomoc w przysposobieniu dziecka) zaświadczenie o wysokości zarobków, czyli udajemy się do księgowości w miejscu zatrudnienia (ten dokument zdobywamy najpóźniej, gdyż ma najkrótszy czas ważności) zaświadczenia o niekaralności z Krajowego Rejestru Karnego (t

Dzisiejsza wizyta w OA

Mina mi zrzedła. Podskórnie czuję, że coś jest nie tak. Intuicja znowu zaczyna wiercić dziurę w brzuchu… Może tym razem jednak wziąć ją pod uwagę? Ponieważ nie dzwonimy i nie odwiedzamy naszego ośrodka, w myśl zasady cierpliwego czekania i nie narzucania się, postanowiliśmy dzisiaj zajechać i dowiedzieć się co u nich słychać. A w zasadzie, od jakiegoś czasu jest we mnie dziwny podszept („pojedź, pojedź, pojedź”), który próbowałam zagłuszać („ale po co, przecież nasza kolej dopiero za rok”). Od czasu szkoleń jesteśmy nastawieni na 3 letnie oczekiwanie (choć mówiono nam o 2-3 latach, od razu wyszliśmy z założenia, że nie będzie to okres krótszy niż 3 lata), także dzisiejsza wizyta nie była oznaką zniecierpliwienia a jedynie ciekawości na czym ośrodek stoi. To co usłyszeliśmy nie napawa optymizmem. Od czasu naszej ostatniej bytności (czyli okres szkoleń) nie zmieniło się nic. Absolutnie nic. Nadal na adopcję oczekują rodziny ze stycznia 2015 roku. Co więcej, dzieci do adopcji nie ma,

Druga wizyta w Ośrodku Adopcyjnym. Rozpoczęcie procedur.

Dokładnie rok po naszej pierwszej wizycie w ośrodku, złożyliśmy wszystkie wymagane dokumenty. Na kilka dni przed tą wizytą byłam zmuszona uaktualnić swój życiorys, a powodem były poważne zmiany jakie się dokonały w przeciągu jednego dnia, jednej diagnozy. Z małżeństwa radośnie starającego się o dzieci biologiczne i adopcyjne, staliśmy się parą, której największą szansą na rodzicielstwo jest adopcja. Może świat mi się nie zawalił, ale ziemia poważnie osunęła się spod nóg. Tak więc, druga wizyta w OA nie była może tak wesoła jak pierwsza, aczkolwiek radość była… w końcu w tym dniu, w tym momencie rozpoczęła się nasza droga do rodzicielstwa. Rodzicielstwa adopcyjnego. Dokumenty zostały przyjęte, machina ruszyła, wkrótce się odezwą, mamy oczekiwać na telefon. Od tego momentu jeszcze intensywniej zaczęłam poszukiwać wszelakich informacji i opisów jak proces adopcji przebiegał u innych. Ile czasu mniej więcej się czeka na poszczególne etapy procedury, czego można się spodziewać. Zamawiała

Podjęcie adopcyjnej decyzji i pierwsza wizyta w OA

Uwaga, rys historyczny ;) Kiedy po raz pierwszy w życiu spotkałam się z zagadnieniami niepłodności i bezpłodności * , wówczas oba oznaczały dla mnie jedno i to samo. Niepłodność była synonimem bezpłodności i na odwrót, i sprowadzało się do słyszanego co jakiś czas „ci lub tamci nie mogą mieć dzieci”. Oczywiście mnie to nie dotyczyło, przecież „ja na pewno będę mogła!” pfff, bo niby dlaczego miała bym nie móc. Moje prababcie miały dzieci, moje babcie miały dzieci, moja mama przecież ma dzieci, to chyba naturalne, że i ja mieć będę. No jak nic oczywista oczywistość :D I żyłam dalej swoim dziecięco-szkolnym życiem. W czasach licealnych, gdy w rozmowach z rówieśnikami pojawiał się temat małżeństw bezdzietnych z wyboru lub też nie (choć mam swoją teorię, że nie istnieją małżonkowie, którzy nigdy w życiu nie chcieli by potomstwa, uważam, że za każdym takim stwierdzeniem kryje się czyjś ból i niemoc, ale mogę się mylić) zawsze wychodziłam z założenia, że gdybym w przyszłości nie mogła mieć

Na dobry początek

Od ponad dwóch lat noszę się z zamiarem założenia niniejszego bloga, dokładnie od momentu, w którym rozpoczęliśmy naszą adopcyjną drogę. W marcu 2018r. udaje się ów zamiar zrealizować i BAM!... 'już' po pół roku zacząć w końcu pisać. Jak widać rozbieg mam długi, tak długi, że w tym czasie nie zdołałam nawet przekroczyć linii startu ;) Ale to nic, bo właśnie przekraczam tę linie serdecznie się z Wami witając * . O czym chciałabym pisać? Przede wszystkim o naszej adopcyjnej drodze, o jej początkach, o procedurze (która różni się od siebie w poszczególnych ośrodkach adopcyjnych), o tym jak to wyglądało i wygląda u nas. Gdzieś tam chciałabym napomknąć o niepłodności, i zahaczyć o tematy zdrowotne. Może się również zdarzyć, że któryś z postów zostanie zdominowany przez jakiegoś zwierza. Jest ich w domu kilka, także to nieuniknione ;) Jaki mam cel w pisaniu bloga? Tylko jeden: pisanie z myślą, że treści zawierane na mym blogu mogłyby się przydać, pomóc, czy po prostu wesprzeć ch